Powrót na stronę MZiOS

Luty 1972 r.

 

Rozmowa z Premierem P. Jaroszewiczem — 21 luty 1972

 

W poniedziałek, 21 lutego 1972 roku, w czasie narady specjalistów anatomopatologów, o godz. 11.30 sekretarka przesłała mi kartkę, że Premier prosi o telefon. Zatelefonowałem bezzwłocznie. Premier Jaroszewicz spytał „panie profesorze, czy może pan przyjść do mnie?” Po raz pierwszy zwrócił się do mnie per „pan”. W przeciwieństwie do Premiera Cyrankiewicza zawsze zwracał się do mnie per „towarzysz”. Pojechałem natychmiast i zostałem zaraz przyjęty.

P.J. - Pragnę pana profesora powiadomić, że kierownictwo partii postanowiło powołać pana na stanowisko Sekretarza Wydziału Nauk Medycznych PAN. Chciałbym zapytać czy przyjmuje pan tę decyzję? (może „propozycję”, nie odtwarzam rozmowy dosłownie)

Ja - Panie Premierze, bardzo wysoko cenię sobie tę propozycję, jest ona bardzo zaszczytna, ale kiedy zostałem powołany na stanowisko Ministra zwróciłem się z prośbą do premiera Cyrankiewicza, aby wyraził zgodę na mój urlop bezpłatny w Państwowym Zakładzie Higieny, gdzie kierowałem Zakładem Epidemiologii. Zakład ten sam stworzyłem i kierowałem nim od 1951 roku. Jest to mój warsztat pracy, z którym nie chciałbym zrywać. Przez okres, w którym sprawuję obowiązki Ministra w dalszym ciągu kierowałem Zakładem przebywając na bezpłatnym urlopie. Jako minister starałem się konsekwentnie realizować politykę zatrudnienia w jednym miejscu pracy. Muszę więc zastanowić się nad tą propozycją; czy będę mógł pogodzić obowiązki kierownika Zakładu Epidemiologii i Sekretarza VI Wydziału PAN. Proszę również pozwolić mi na przeprowadzenie rozmów z Sekretarzem PAN, abym mógł zorientować się w obowiązkach Sekretarza Wydziału oraz zadaniach Wydziału. Obecnie ponad 95% potencjału naukowego w medycynie podlega Ministrowi Zdrowia, a pozostałe 5%, podlegle PAN, też opiera się o instytucje resortu zdrowia.

P.J. - Pragniemy Polską Akademię Nauk ustawić inaczej niż dotychczas, nadać jej większą rangę, zbliżyć ją do prac Rządu, dlatego Sekretarza PAN powołaliśmy w skład Prezydium Rządu. Proszę porozmawiać z profesorem J. Kaczmarkiem, on wyjaśni nasze zamiary. Proszę możliwie szybko przeprowadzić tę rozmowę.

Ja - Nie wiem kiedy prof. Kaczmarek będzie miał czas na tę rozmowę. Ja jestem gotów do rozmowy choćby zaraz.

P.J. - Zaraz to załatwimy - zwraca się telefonicznie do sekretarki - proszę mnie połączyć z Sekretarzem PAN prof. Kaczmarkiem. - za chwilę sekretarka odpowiada, że prof. Kaczmarek jest w Krakowie.

Ja - Postaram się możliwie szybko spotkać z profesorem Kaczmarkiem. Będzie to możliwe przypuszczalnie we środę, gdyż jutro z Ministrem Komunikacji Zajfrydem otwieramy dom profilaktyczny w Ciechocinku. Korzystając z tej rozmowy pragnę powiadomić Pana Premiera o niektórych pracach służby zdrowia i niektórych trudnościach. Mówiłem o:

  1. społecznej postawie i ofiarnej pracy służby zdrowia, która w bardzo trudnych warunkach z całym oddaniem realizuje znacznie zwiększone zadania wynikające z objęcia bezpłatną opieką zdrowotną ludności wiejskiej;
  2. dobrej sytuacji w ośrodkach zdrowia, gdzie mimo ich niedoboru, lekarze i pielęgniarki mogą podołać zwiększonym zadaniom;
  3. bardzo trudnej sytuacji stomatologii w ośrodkach zdrowia z powodu dużych braków personelu, zwłaszcza lekarzy stomatologów;
  4. trudnej sytuacji w miastach powiatowych w przychodniach specjalistycznych, a przed wszystkim w szpitalach, z powodu ciasnoty i niedostatecznej liczby miejsc szpitalnych oraz zbyt małej liczby personelu lekarskiego;
  5. konieczności możliwie szybkiej decyzji w sprawie podwyższenia plac pracownikom służby zdrowia i opieki społecznej.

Poruszyłem na tym tle szkodliwą społecznie kampanię prowadzoną przez tygodnik „Polityka”. Powiedziałem, że w ostatnich numerach ukazały się artykuły i listy do redakcji, które w fałszywy sposób informują społeczeństwo. Informacje te muszą wzburzyć służbę zdrowia. Wysyłam list do red. Rakowskiego, z zaproszeniem do odwiedzenia zakładów służby zdrowia, aby zapoznał się z trudnymi warunkami pracy służby zdrowia. List ten prześlę do wiadomości Pana Premiera, (jego fragment zacytowano powyżej).

Rozmowa trwała ponad godzinę. Przez cały czas Premier słuchał bardzo uważnie. Robił wrażenie zatroskanego. Chwilami reagował w swoisty sobie, żywy sposób, próbując poddać rozwiązania, np. „budujmy tanie zakłady dla rolników, budujmy ich więcej i szybciej.” Powiadomiłem, że również taki program realizujemy, ale nawet budowa pawilonów nie jest tania, a tempo ich budowy powolne. Konkluzja jest taka, że nawet przy znacznym przyspieszeniu tempa inwestowania poprawa warunków pracy służby zdrowia i opieki społecznej będzie postępować bardzo wolno i dopiero za kilka lat będzie mogła być bardziej odczuwalna dla społeczeństwa i służby zdrowia.

Rozmowa ze Stanisławem Kanią - 25.02.1972

 

Rano 25.02.1972 r„ przed posiedzeniem Zrzeszenia Towarzystw Lekarskich, zatelefonowałem do Kani. Umówiliśmy się. że zatelefonuję po posiedzeniu Rady Ministrów. Na posiedzeniu Rady Zrzeszenia Towarzystw Lekarskich, któremu przewodniczył Rutkiewicz od godz. 10.15, w dwudziestominutowym wystąpieniu powiadomiłem Radę o  obecnych pracach i zamierzeniach na przyszłość Ministerstwa. Wyraziłem pod adresem Zrzeszenia i  poszczególnych Towarzystw żal, że nie podjęli inicjatywy w tym historycznym dla służby zdrowia okresie, nie było słychać głosów Towarzystw Lekarskich w dyskusji przed VI Zjazdem PZPR, nie włączyli się do dużego programu pracy nad objęciem bezpłatną opieką zdrowotną ludności rolniczej, nie podjęli dyskusji nad reorganizacją lecznictwa i nie dali dowodu żadnej reakcji na zarzuty stawiane w  prasie służbie zdrowia, a zwłaszcza lecznictwu. Zarzuty często słuszne i  uzasadnione, ale niekiedy oparte na fałszywych informacjach i tendencyjnie dobrane, które krzywdzą ofiarne rzesze pracowników służby zdrowia. Podjęto dyskusję po moich uwagach, ale po wysłuchaniu trzech osób powiedziałem, że nie oczekiwałem dyskusji, a stawiając sprawy etyki pracowników służby zdrowia miałem zamiar zachęcić do zastanowienia się nad tymi problemami i podjęcia tej dyskusji szeroko w różnych środowiskach i  poszukiwaniu dróg i sposobów dotarcia z tą dyskusją do wszystkich pracowników służby zdrowia.

O godz. 11.00 udałem się na posiedzenie Rady Ministrów, gdzie przez godzinę zastępował mnie wiceminister Brzozowski. Trzykrotnie musiałem zabrać glos. W dyskusji nad rolnictwem i  środkami ochrony roślin, gdy zastanawiano się nad zastąpieniem DDT innymi insektycydami. Powiedziałem, że przed 5-6-ciu laty Minister Zdrowia ostrzegał przed tą sytuacją, że przyjdzie czas kiedy nam będą odrzucać żywność eksportowaną z powodu zawartości DDT. Straciliśmy 5 lat. Zamiana DDT to nie tylko kwestia wydatków dewizowych, ale zmiana organizacji stosowania nowych środków, które mają dużo większą toksyczność dla człowieka i zwierząt niż DDT.

Drugi temat to niekorzystna sytuacja w postępie inwestycji służby zdrowia oraz trudności rozpoczęcia nowych inwestycji. Dla wartych 105 min złotych robót budowlano-montażowych nie można uzyskać wykonawców.

Trzeci temat - zgłosiłem zastrzeżenia do projektu Dekretu o  zwiększenie taksy uzdrowiskowej w szpitalach uzdrowiskowych i  sanatoriach dla dzieci, rencistów, inwalidów, emerytów, krwiodawców i  pracowników służby zdrowia. Został przyjęty mój wniosek, aby projekt Dekretu, przedstawiony przez Ministerstwo Finansów, uzgodnić w  normalnym trybie z zainteresowanymi.

Po Radzie Ministrów poczta i telefon do Kani. Umówiliśmy się na 16.00.

Na wstępie rozmowa na inne tematy; to jest taktyka Kani przed trudną rozmową; wyniki Fortuny na olimpiadzie, wyniki dochodzeń w  sprawie zgonu pacjentki w klinice położniczej w następstwie przetoczenia alkoholu w miejsce glukozy, zebranie Rady Zrzeszenia Towarzystw Lekarskich i  Rada Ministrów. Potem zaproponowałem zasadniczy temat rozmowy - powiedziałem, że uważam decyzję zmiany na stanowisku Ministra za słuszną - zmiana Rządu w  związku z nową kadencją Sejmu, początek planu pięcioletniego, początek korzystnych zmian dla resortu zdrowia i opieki społecznej, to dobre okoliczności dla nowego Ministra do objęcia funkcji. Dla siebie również uważam zmianę za korzystną i właściwą porę odejścia. Mam zamiar zająć się kształceniem młodzieży i  epidemiologią. Objęcie stanowiska Sekretarza VI Wydziału będę mógł pogodzić z  obowiązkami kierownika Zakładu Epidemiologii. Kania zaczął obliczać uposażenie i  wymienił alternatywę renty specjalnej. Powiedziałem, że wiem o tej możliwości od Walczaka, ale nie jestem tym zainteresowany.

S.K. - Walczak był znacznie dłużej niż Wy Ministrem, to dostał pełną rentę.

Przerwałem rozmowę na ten temat - Nie jestem zainteresowany żadną rentą specjalną i nie interesuje mnie jej wysokość.

Po tej rozmowie powiedział mi, że to on wnioskował o zmianę na stanowisku Ministra, uważając iż zbyt wolno postępują zmiany organizacyjne w resorcie. Że kandydatem na Ministra jest Śliwiński, którego uważa za mojego kandydata. Odpowiedziałem, że Śliwiński jest moim zdaniem najlepszym kandydatem, a w sprawie szybkości organizacyjnych zmian w resorcie jestem innego zdania; zmiany te postępują, według mojej oceny, szybko i są obecnie dobre warunki dla ich jeszcze większego przyspieszenia, ale muszą być one sprzężone ze zmianą zasad finansowania lecznictwa, z podwyżką płac i ze zmianą zasad zatrudniania w służbie zdrowia. Dyskusja trwała i nosiła charakter sporu prowadzonego bardzo taktownie ze strony mojego rozmówcy. Ja też pilnowałem bardzo spokojnego i uprzejmego tonu w rozmowie.

Potem przeszliśmy do rozmowy na temat składu kierownictwa resortu i  powiedziałem, że mój następca będzie miał bardzo trudne zadanie i  przede wszystkim musi mieć harmonię w gronie najbliższych współpracowników, a obecny skład tego nie gwarantuje. Stwierdziłem, że pozostawienie Brzozowskiego na stanowisku wiceministra spowoduje, że będą się spalać w sporach pomiędzy sobą, co nie pozwoli im pracować. Brzozowski ma duże zalety, jest najlepiej z  całego grona zorientowany w całości spraw, ale jest trudnym współpracownikiem. Zaproponowałem przyjście Kamińskiego na miejsce Brzozowskiego oraz Rudowskiego na stanowisko wiceministra do spraw nauki i do pomocy w sprawach współpracy z  zagranicą. Wypłynęło przy okazji nazwisko Magdzika; powiedziałem, że to jest również kandydat, że dobrze zdał egzamin w walce z ospą w 1963 i wnioskowałem dla niego o Złoty Krzyż Zasługi, że on rozszyfrował źródło epidemii. Kania nie był tym zupełnie zainteresowany. Przedstawiłem mu sytuację, że źródłem epidemii był pracownik milicji, który otrzymał świadectwo szczepienia ospy bez zaszczepienia. Było to dla Kani zaskoczeniem. Rozmowa przeciągnęła się o dalsze 30 minut. Była 17.30, a od 17 czekał na Kanię następny rozmówca. Pożegnałem się.

Rozmowa telefoniczna z Sekretarzem KC PZPR Stanisławem Kanią 22.02.1972 

 

Uroczystość otwarcia domu profilaktycznego Związku Zawodowego Pracowników Transportu i Drogowców oraz Związku Zawodowego Pracowników Służby Zdrowia przeciągnęła się do godz. 16.30. Dom ma 120 miejsc - ładnie zaprojektowana i bardzo dobrze wykonana budowa. Na nasze warunki, jak mówią niektórzy, luksusowy, ale na miarę europejską jest to po prostu zakład dobrze urządzony, z  poczuciem smaku i kultury. Spotkanie szczególnie miłe, bo mój partner i kolega Zajfryd, Minister Komunikacji, to nie tylko dużego kalibru człowiek, ale także bardzo sympatyczny i  kulturalny pan. Wyjechałem z Ciechocinka o 16.45; gęsta mgła, do Warszawy dotarliśmy o 21.20. Wstąpiłem do Ministerstwa, aby sprawdzić pocztę. Był telefon od Kani. Podniosłem słuchawkę, ale nikt się nie odezwał. Kończyłem podpisywać pocztę gdy zabrzęczał telefon od niego.

S.K. - Chciałem wam zakomunikować towarzyszu Ministrze o  decyzji Biura Politycznego. Nie rozmawiałem wcześniej, gdyż nie chciałem urazić Premiera. Zostawiłem więc jemu pierwszą z  wami rozmowę. Biuro Polityczne oraz I Sekretarz bardzo wysoko oceniają waszą pracę i was samych; chciałem wam to zakomunikować, jak również to, że została podjęta decyzja o  waszym przejściu na stanowisko Sekretarza VI Wydziału PAN.

Ja - Dziękuję wam za ten telefon i wiadomość. Uważam, że decyzja została podjęta we właściwym czasie, gdy dokonuje się zmiana Rządu w związku z  nową kadencją Sejmu i  zaczyna się nowy okres gospodarczy. Nie odpowiedziałem jeszcze Premierowi czy mogę podjąć się nowej funkcji, albowiem nie wiem czy będę ją mógł pogodzić z obowiązkami Kierownika Zakładu Epidemiologii PZH, gdzie pragnę wrócić po zakończeniu funkcji ministra.

S.K. - Nie widzę przeszkód abyście łączyli te funkcje.

Ja - Ale ja widzę te trudności, jako dylemat tego, który, jako minister, realizował politykę zatrudniania pracowników nauki na jednym etacie. Pozwólcie, że po rozmowie z prof. Kaczmarkiem wrócę do tej sprawy, gdy zorientuję się w  obowiązkach Sekretarza Wydziału PAN.

S.K. - A może wolicie funkcję Dyrektora PZH; można pomyśleć o  innym zatrudnieniu dla Kuryłowicza, np. na stanowisku Sekretarza VI Wydziału PAN.

Ja - Takiej alternatywy nie biorę pod uwagę. Prof. Kuryłowicz był moim kandydatem na stanowisko Dyrektora PZH i jest w  moim przekonaniu dobrym dyrektorem. Mimo wielu wad, które mu się zarzuca, ma więcej zalet niż wad i jest dużej klasy naukowcem. Nie widzę możliwości objęcia przeze mnie funkcji Dyrektora PZH.

S.K. - Jest późno, chciałbym spokojnie przeprowadzić z wami rozmowę, mając na to więcej czasu. Jutro będę zajęty, ale umówmy się we czwartek telefonicznie uzgodnimy godzinę rozmowy.

Rozmowa z prof. Janem Kaczmarkiem, przewodniczącym Komitetu Nauki i  Techniki i Sekretarzem Naukowym PAN-24.02.1972 godz. 19.00

Na moje pytanie, jaka ma być nowa rola PAN, Kaczmarek nie umiał mi odpowiedzieć, gdyż są co najmniej dwie koncepcje. Koncepcje częściowo rozbieżne co do pozycji i roli Akademii. Jedna chce Akademię podporządkować rządowi i uczynić z niej doradczy naukowy organ rządu, a  druga koncepcja widzi w  Akademii instytucję niezależną, nie podporządkowaną rządowi. Pogląd Premiera na rolę Akademii ma się różnić od poglądu Komitetu Centralnego. Również nadrzędna rola Akademii w zakresie zarządzania nauką w kraju i jej rola koordynującej instytucji nie jest sprecyzowana.

Nie przedłużałem dyskusji na temat roli i zadań PAN, będę miał chyba dosyć okazji jeszcze dyskutować na ten temat. Zapytałem o  zadania i obowiązki Sekretarza Wydziału. Zaczął od strony finansowej, że uzyskał dla sekretarzy pensje w  grupie R  (wiceministrów). Powiedziałem, że nie interesuje mnie obecnie strona finansowa, ale warunki pracy, czas pracy i  obowiązki, a  przede wszystkim jaka jest możliwość pogodzenia tych obowiązków z  moja pracą w PZH. Powiedział mi, iż jest regułą łączenie obowiązków Sekretarzy Wydziałów PAN z ich zatrudnieniem w zakładzie, gdzie mają warsztat pracy zawodowej. Są tacy, którzy trzy dni spędzają w  Warszawie, a  tydzień w  miejscach swej pracy. Na ogół Sekretarze pracują 2-3 godziny dziennie w wydziałach PAN, a  resztę w swych miejscach pracy zawodowej. Przyjęto obecnie zasadę, że w  okresie pełnienia obowiązków Sekretarzy PAN, zatrudnienie w PAN jest traktowane jako pierwsze miejsce pracy, a  w  drugim miejscu pracy otrzymują oni uposażenie bez dodatków. Te wyjaśnienia rozwiązały mój dylemat.

Przy kieliszku dobrego armeńskiego koniaku gwarzyliśmy jeszcze na temat doli, a raczej niedoli ludzi zaprzęgniętych do ciężkich taczek władzy państwowej. Byłem raczej słuchaczem. Janek nie był w dobrym nastroju, zmęczony i jakby przygnębiony.

Lipiec - sierpień 1968 r.

 

16.07.1968 godz. 6.30

Wczoraj (15.07). o godzinie 8.30 zawiadomiono mnie, że Min. Sztachelski życzy sobie spotkania z pracownikami Ministerstwa Zdrowia, aby pożegnać się przed odejściem ze stanowiska. Zebranie wyznaczono na godz. 13.00. Godzinę wcześniej miałem z Ministrem krótką rozmowę. Oddał mi klucz od swej kasy pancernej i dał kilka życzliwych i serdecznych rad. Zawiadomiłem Go. że nadal nie miałem oficjalnej rozmowy na temat objęcia kierownictwa Ministerstwa, poza aluzją Piotra Jaroszewicza w czasie roboczego posiedzenia Rady Ministrów (13.07.1968), że chodzą plotki po Warszawie na temat zmiany kierownictwa Ministerstwa Zdrowia. Zebranie pożegnalne z Ministrem było krótkie i bardzo serdeczne. Mówił jak zwykle bardzo ładnie i bezpośrednio, powiedział o swoim stosunku do służby zdrowia w kraju, o tym, że praca w dziedzinie ochrony zdrowia jest jedyną treścią jego życia. Podziękował wszystkim współpracownikom za trud i pomoc i na końcu zaskoczył mnie bardzo serdecznymi słowami na temat naszej współpracy. Intencja była jasna; to było votum zaufania, wyrażone publicznie w obecności tych, z którymi mam po nim współpracować i którzy przede wszystkim mogą mi przyjść z pomocą w bardzo trudnym okresie, jaki mnie czeka. Odpowiedzi były krótkie i serdeczne (moja, Kozłowskiego – przewodniczącego Rady Zakładowej i Borewicza – sekretarza podstawowej organizacji partyjnej), ale nikt z nas nie zdobył się na takie słowa, które by dostatecznie oddały nasz stosunek do Ministra. Jedynie nastrój sali, reakcja spontaniczna i długie oklaski po słowach podkreślających Jego szlachetność. Po spotkaniu jeszcze kilka minut w gabinecie Ministra i wspólna z nim kawa oraz rozmowa na tematy służby zdrowia w gronie dyrektorów departamentów. O godz. 15.00 posiedzenie Sejmu, skrócone do jednego dnia. W kuluarach aluzje znajomych posłów i ministrów do mających nastąpić zmian i kilka słów z Piotrem Jaroszewiczem, który powtórzył informację o plotkach. W czasie posiedzenia uchwalenie trzech ustaw oraz dwie przerwy. O 19.20 przybył na obrady Sejmu Premier, który wniósł propozycję Rządu dotyczącą zmian na stanowiskach ministrów: Spraw Wewnętrznych – zwolnienie M. Moczara i zatwierdzenie K. Świtały, Zdrowia i Opieki Społecznej zwolnienie J. Sztachelskiego i powołanie J. Kostrzewskiego, Finansów – zwolnienie J. Albrechta i mianowanie Majewskiego. Premier mówił niedobrze, zacinał się i mylił, robił wrażenie zmęczonego. Nie dziwne, po dwu dniach obrad z przedstawicielami kierownictw partii i rządów ZSRR. NRD, WRL, BRL na tematy Czechosłowacji. Wieczorem największa niespodzianka. Bardzo serdeczny telefon Min. Sztachelskiego z Gdańska z gratulacjami i ze słowami otuchy.

 

17.07.1968 godz.7.45

Wczoraj (16.07) o godz. 10.30 wizyta u wicepremiera Z. Nowaka. Przedstawiłem swój pogląd na zmianę szefa resortu zdrowa i opieki społecznej stwierdzając, że nie byłem pytany, czy czuję się na silach podołać zadaniom w okresie szczególnie trudnym dla Ministerstwa Zdrowia i dla służby zdrowia. Wyraziłem swój pogląd na wkład, koncepcję, inicjatywę i dorobek Min. J. Sztachelskiego stwierdzając, że powinien pozostać on co najmniej rok dla zreorganizowania kierownictwa resortu.

Rozmowa trwała dwie godziny. Premier Nowak na początku stwierdził, że oczekuje rozmowy szczerej i bezpośredniej i niechętnie słucha tych, którzy starają się przedstawiać sprawy tak jak im się wydaje. Że jemu to będzie odpowiadać. Chętnie słucha uwag krytycznych, stara się zrozumieć stanowisko i argumenty oponenta, a po przemyśleniu i przedyskutowaniu oraz po wysłuchaniu opinii również innych osób zainteresowanych problemem, decyduje tak jak uważa, że w danym wypadku należy zdecydować. Nie oczekuje od ministrów, którzy kierują problemami będącymi przedmiotem jego koordynacji, aby oczekiwali na jego wytyczne czy wskazówki. Natomiast można oczekiwać od niego rady i pomocy wówczas gdy zagadnienie jest odpowiedniego znaczenia i kiedy mu się przedstawi odpowiednie propozycje rozwiązań lub alternatywy. W rozmowie poruszyłem:

  1. Ocenę obecnego stanu kierowniczej kadry Ministerstwa Zdrowia i Opieki Społecznej mówiąc o stratach w kierownictwie: śmierć w lutym 1967 roku. Min. Bednarskiego, odejście min. Titkowa w kwietniu 1968 roku. i odejście lub śmierć ponad 10 innych doświadczonych pracowników, dyrektorów, wicedyrektorów lub naczelników wydziałów [...]. Nie wymieniałem zmian lub strat o mniejszym znaczeniu. Wskutek tych ubytków doszło do znacznych trudności w kierowaniu Ministerstwem i sprawami resortu. Wystąpił również nastrój przygnębienia wśród pracowników spowodowany tymi stratami i przede wszystkim sprawą K. oraz procesem, który toczył się na oczach milionów obywateli na ekranach telewizyjnych. Zwróciłem się z prośbą o pomoc aby dalsze procesy, które są przewidywane, nie nabrały takiego rozgłosu, poza oczywiście ogłoszeniem wyroków. Stwierdziłem, że konieczne jest doprowadzenie tych spraw do końca, ale dla służby zdrowia jest również potrzebne, aby sposób przeprowadzenia przewodów i rozpraw sądowych nie pogłębił bardzo poderwanego już dobrego imienia urzędu kierującego służbą zdrowia.

 

18.07.1968 godz. 5.00

  1. Redukcje etatów w Ministerstwie, podobnie jak w całej administracji kontynuowane od dwu lat i zapowiadane w przyszłości, wymagają reorganizacji Ministerstwa, zmniejszenia liczby departamentów i wydziałów oraz przekazania szeregu zadań wojewódzkim wydziałom zdrowia lub innym instytucjom. Wiąże się to jednak z dwoma problemami dotyczącymi wojewódzkich wydziałów zdrowia:

- tam również dokonuje się zmniejszenie liczby zatrudnionych

- wojewódzkie wydziały zdrowia nie mogą na razie przekazywać części swych zadań do powiatów, gdyż płynność kadr na stanowiskach kierowniczych powiatowych wydziałów zdrowia, powiatowych inspektorów sanitarnych oraz słabość tego ogniwa administracji uniemożliwia podjęcie przekazanych zadań. Wymaga to więc kilkuletniego procesu. Również przekazanie zadań Ministerstwa instytutom wymaga zmian i ewolucji oraz napotyka na trudności wynikające z lokalizacji większości instytutów w Warszawie i ograniczenia przyrostu etatów. Mechanizm przekazania zadań zahamuje naukową działalność instytutów i spowoduje spłycenie pracy naukowej. A więc konieczne będzie zapewnienie możliwości odpowiedniego dopływu kwalifikowanych kadr do instytutów, aby zgrać przekazywanie zadań ze wzrostem możliwości ich wykonania przez instytuty.

  1. Poruszyłem następnie kwestię potrzeby uzupełnienia składu kierownictwa ministerstwa. Wicepremier stwierdził, że można liczyć na przyjście jeszcze dwóch wiceministrów. Powiedziałem o rozmowie z tow. Nieśmiałkiem i mojej prośbie abym mógł rozmawiać z sekretarzem KC opiekującym się zdrowiem zanim przystąpimy do omawiania kandydatów na wiceministrów. Zgodził się z moim stanowiskiem. Wymieniłem następnie kandydatury, które ja bym poddał pod rozwagę. Co do M. słyszałem zastrzeżenia Wydziału Administracji z powodu nieuregulowanych spraw osobistych i rodzinnych. Wicepremier radził aby działać bez pośpiechu ale obsadzić możliwie szybko przynajmniej jedno stanowisko, zachowując przez pewien czas dla siebie sprawy inspekcji sanitarnej.
  2. Poruszyłem sprawy osobiste - zamiar uzyskania bezpłatnego urlopu w PZH z zachowaniem gabinetu i wpływu na pracę Zakładu za pośrednictwem pełniącej obowiązki A. Adonajło i spytałem w jakim zakresie mam się wycofywać ze zobowiązań międzynarodowych wobec IEA (Międzynarodowe Towarzystwo Epidemiologiczne); zrezygnowałem z udziału w zjeździe w Primosten. Czy mam rezygnować również z Kongresu Medycyny Tropikalnej w Teheranie, gdzie mam zobowiązania jako organizator sekcji? Chciałbym też zachować kontakty z WHO. Wicepremier radził aby nie zrywać kontaktów naukowych z zagranicą bo mają one dla nas i szersze znaczenie i działać tu powoli oraz rozważnie. W sprawie PZH zgodził się z moją propozycją radząc, aby po roku zastanowić się, jak dalej ustawić stosunek z PZH.
  3. Na zapytanie jakie wizyty powinienem złożyć, otrzymałem radę aby zgłosić się do Premiera i w zasadzie do tego można się ograniczyć. Niektórzy ministrowie składają wizyty kilkuminutowe wszystkim wicepremierom (w czarnych ubraniach), ale nie jest to konieczne. Powiedziałem, że mam zamiar prosić o przyjęcie wicepremierów w miarę jak nagromadzą mi się sprawy do omówienia z nimi.
  4. Na koniec poinformowałem o epidemii poliomyelitis w Poznaniu i województwie poznańskim i przedstawiłem nasz plan działania.

 

18.07.1968 godz. 5.55

W dniu 16.07. o godz. 14.00, po moim telefonie do sekretarki Premiera, zostałem przyjęty. Premier zaczął rozmowę od stwierdzenia, że zapewne nie palę więc nie częstuje mnie papierosem. Wziął papierosa ze swego biurka i usiedliśmy przy okrągłym stole. Podziękowałem za papierosa i powiedziałem, że nawet odradzam palenie. Na co usłyszałem iż nie tego oczekuje on od ministra zdrowia, aby zajmował się odradzaniem palenia. Rozmowę rozpocząłem od stwierdzenia, ze moim zdaniem zmiana na stanowisku Ministra Zdrowia była przedwczesna. Minister Sztachelski powinien był zostać co najmniej jeden rok dla zreorganizowania kierownictwa, podałem moją ocenę roli jaką odegrał Minister Sztachelski w organizacji ochrony zdrowia w Polsce i przedstawiłem szczególnie trudną sytuację człowieka, który nie dorównuje poprzednikowi ani szeroką znajomością problematyki, ani doświadczeniem ani pozycją, a jako bezpartyjny mogę mieć szereg dodatkowych trudności. Przedstawiłem również trudności wynikające z obecnej sytuacji w resorcie. Służba zdrowia przechodzi przez drugi krytyczny okres. Pierwszy - przed kilkunastu laty, gdy we wczesnych latach pięćdziesiątych toczyły się często nieprzemyślane i nieuzasadnione rozprawy przeciw lekarzom, które poderwały autorytet i zaufanie do lekarza w społeczeństwie. Z tego okresu służba zdrowia wyszła po wielu latach i na nowo zaczęła zyskiwać sobie uznanie. Drugi krytyczny okres dotyczy kierowniczego aparatu Ministerstwa Zdrowia - proces T., aresztowanie P., G., T.. Te sprawy muszą być doprowadzone do końca, a Ministerstwo musi być radykalnie oczyszczone z elementów szkodliwych; jednak prośba, aby rozprawom nie nadawano publicznego rozgłosu. Premier obiecał pomoc w tym względzie. Przedstawiłem następnie trudną sytuację kadrową w Ministerstwie, ubytek doświadczonych ludzi, redukcje i trudności z przekazywaniem zadań województwom czy instytutom oraz potrzebę zasadniczej reorganizacji pracy w resorcie. W skrócie przedstawiłem to samo co wicepremierowi Nowakowi. Stanowisko Premiera - proces należy prowadzić w kierunku decentralizacji zarządzania. Zgodził się. że ma to być proces, który będzie trwał jakiś czas. Poradził aby w sprawach kadrowych i tej reorganizacji rozmawiać z K.. Poruszyłem sprawę stosunków z Wydziałem Administracji i że prosiłem o rozmowę z Sekretarzem opiekującym się zdrowiem. Usłyszałem pytania na temat stosunków G. z Wydziałem, że z kimś tam razem pili wódkę. Powiedziałem, że przypuszczalnie był to W. i że grono było szersze, że był tam również J„ z którym są nadal kłopoty jako sekretarzem organizacji partyjnej w Instytucie Gruźlicy, który zwolniony przez min. Sztachelskiego z funkcji Dyrektora nadal próbuje działać, a ma jeszcze oparcie w instancjach partyjnych. Powiedziałem, że G., który był I sekretarzem w Min. Zdrowia i P. Dyrektor Kadr, uchodzili za ludzi zaufanych aparatu bezpieczeństwa. Premier wspomniał coś o szantażach z ich strony z tego tytułu. Zapytał czy to nie nomen omen Nieśmiałek. Powiedziałem, że prosiłem, aby nie prowadzić rozmów na temat obsady wiceministrów bez podstawowej rozmowy i że nie chcę dać się zepchnąć do rozmów z zastępcą Kierownika Wydziału oraz instruktorami. Premier stwierdził, że fakt bezpartyjności nie powinien przeszkadzać w pracy. Obywatel powołany na stanowisko Ministra ma kierować resortem. Wyrwało mi się w toku rozmowy sformułowanie, że „uczę się opiekować resortem zdrowia”; zaraz usłyszałem ostre stwierdzenie: „Proszę kierować resortem zdrowia, a nie opiekować się. opiekuje się resortem tow. Nieśmiałek”. Mówiliśmy krótko o kandydatach, ja nie wymieniałem swoich. O P. Premier zapytał; powiedziałem, że mało go znam, ale chyba jest słaby. Premier słyszał o nim również ocenę, że nie jest bardzo dobry. Pytał Jaruzelskiego czy P. jest dobry - odpowiedział, że dobry, a pytanie czy bardzo dobry odpowiedział słabszym głosem - dobry. Znamienne zdanie; będziemy próbowali jakoś to ustawić, może się uda. O M. kilka słów, że go zna z obozu, że był to dobry chłopak. Że jest dosyć aktywny, bo w Zakopanem poprzenosił jakieś dzieci ze szpitala i wywołał burzę w prasie. Oberwał za to. Ja nie wypowiadałem swojej oceny. Premier radził żeby obsadzić jedno stanowisko wiceministra, a z drugim można poczekać. Poruszyłem sprawę Rutkiewicza aby go na razie zostawić.

Sprawy osobiste - w PZH urlop bezpłatny, ale chciałbym nie rezygnować z kontaktu. Premier nie dał zdecydowanej odpowiedzi, ale nie sprzeciwił się. Pytał czy nie będzie konfliktów w Zakładzie. W sprawach zagranicznych zgodził się na wyjazd do Teheranu. Pytał czy celowe jest aby Rutkiewicz jechał do Stanów. Poprosiłem o wyrażenie zgody, bo będzie tragedia.

Na zakończenie Premier stwierdził, że to jest wstępna rozmowa, prosił o kontakty. Powiedziałem, że będę w ścisłym kontakcie z wicepremierem Nowakiem, a w ważniejszych sprawach będę prosił o rozmowę.

Rozmowa trwała 50 minut.

 

 

19.07.1968 godz. 5.20

Dziś niewiele czasu, muszę pisać przemówienie na akademię 22 lipca. Nie lubię wszelkich zbiorowych uroczystości, a szczególnie nie lubię przemawiać, ale tym razem ma to swoje zalety gdyż uwalania mnie od spotkania z wszystkimi pracownikami Ministerstwa jedynie dlatego, że objąłem kierownictwo tego resortu. Takie spotkanie byłoby dla mnie szczególnie trudne po zebraniu pożegnalnym z Ministrem Sztachelskim i po jego przemówieniu.

Wczoraj (18.07.) pogrzeb prof. Kacprzaka. O godz. 10.30 złożyłem kwiaty przy trumnie od rodziny i pożegnałem się z Nim w Towarzystwie Higienicznym. Bardzo ładnie zorganizowali pożegnanie. Będzie mi brakować rozmów z Nim i Jego krytycznych uwag. Ostatnia rozmowa 24 czerwca przebiegała pod znakiem Jego informacji o uroczystościach w Płocku i w miejscowości, w której chodził do szkoły, gdzie ufundował gabinet i sztandar szkoły. Przy okazji wspomniał mi, że nie powinienem zgodzić się na objęcie stanowiska Ministra Zdrowia, że Jemu to swego czasu proponowano, ale odmówił. O godz. 14.00 pogrzeb na cmentarzu wojskowym. Zgodnie z Jego życzeniem grób znalazł się w pobliżu kwatery Szarych Szeregów. Tylko ja przemawiałem (tekst w załączeniu). Chór studencki śpiewał „Sabat Mater Polonia” w czasie przemarszu do grobu od bramy głównej; z głośników marsz żałobny Chopina.

 

Przyszliśmy tu aby odprowadzić i pożegnać prof. Marcina Kacprzaka lekarza, społecznika, wielkiego wychowawcę i przyjaciela młodzieży. Tym, którzy go znali nie trzeba wymieniać jego zasług, wielorakich czynności, stanowisk jakie piastował i zaszczytów których dostąpił. Dla tych, którzy nie mieli możności z Nim się stykać, prasa codzienna jest pełna wspomnień pośmiertnych nekrologów od różnych organizacji i grup ludzi, z którymi pracował w ciągu niestrudzonego życia. Był przyjacielem wszystkich ludzi i przyjacielem dla wielu tu obecnych i nieobecnych. Przed laty w sprawach zdrowia naszej ludności domagał się od. państwa poczynań, które wówczas wydawały się utopią. Dzisiaj nasz kraj realizuje te zadania, o których przed 30 lub 40 laty marzył prof. Kacprzak. Realizacja przekracza nawet jego ówczesne marzenia. Marcin Kacprzak znajdzie miejsce w historii polskiej medycyny obok wielkich nauczycieli-lekarzy, lekarzy wychowawców, którymi kraj nasz się szczyci. Nie życzył sobie przemówień na swoim pogrzebie. Uszanujmy jego wolę.

 

Rozmowa telefoniczna z Nieśmiałkiem, że chcę z nim rozmawiać i pytanie o wizytę u Moczara. Umówiliśmy się. że przyślę po niego samochód, pojedziemy razem na pogrzeb. O 13 telefon, że Moczar może ze mną mówić dziś lub jutro; umówiliśmy się na godz. 13, 19- tego, a przedtem na krótką rozmowę z Nieśmiałkiem. O 13.25 drugi telefon od sekretarki Nieśmiałka. że nie jedzie na pogrzeb, bo ma rozmowę u Moczara.

 

20.07.1968 godz.7.45 i dalszy ciąg pisany 22.07.1968 godz. 18.00

Wczoraj (19.07.) w godz. 9.30-11.30 wykład na kursie stypendystów ONZ zorganizowanym przez Ministerstwo Oświaty pt. „La protection de la santé en Pologne Populaire”. Duże zainteresowanie tematem, dużo pytań i życzenia ze strony uczestników ponownego spotkania. Uczestniczyło w seminarium 15 przedstawicieli krajów afrykańskich i Bliskiego Wschodu - wyższych urzędników Ministerstwa Oświaty, Ministerstwa Sprawiedliwości oraz ekonomistów, którzy głównie są zainteresowani sprawami trudnej młodzieży i przestępczością młodzieży.

O 12.45 krótka wizyta u Nieśmiałka przed zamówioną wizytą u sekretarza KC Moczara. Rozmowa na temat kandydatów na wiceministrów. Zakładamy, że będzie trzech wiceministrów. Nieśmiałek zaczyna pytaniem w sprawie wiceministra Rutkiewicza zaraz stwierdzając, że nie będzie z niego pożytku i że należy go zmienić. Wyrażałem wątpliwość czy od tego należy zaczynać wówczas gdy brak pozostałych wiceministrów. Nieśmiałek po kilku uwagach krytycznych pod adresem wiceministra Rutkiewicza godzi się aby odłożyć jego zwolnienie o kilka tygodni lub miesięcy.

Przedstawiłem swoje kandydatury - dr. J.K. oraz doktora P.. Szefa Kolejowej Służby Zdrowia. Nieśmiałek wyraża wątpliwości co do K. stwierdzając, że będzie on potrzebny w Wydziale Administracyjnym KC i nie wypowiada się w sprawie doktora P., a po drodze do sekretarza Moczara zapytuje o P., że jego zdaniem to jest dobry kandydat. Stwierdzam, że nie znam go bliżej, a z tego kontaktu jaki z nim miałem nie zrobił na mnie wrażenia człowieka o dużych perspektywach.

O 13-tej weszliśmy do sekretarza Moczara. Poczęstował nas sokiem z malin, chyba świeżo tłoczonym i zaproponował kawę. Pochwaliłem sok i zażartowałem, że receptura ta przydałaby się wiceministrowi Lindbergowi z Przemysłu Spożywczego; żachnął się i zamruczał pod nosem, coś co nie było komplementem pod adresem Ministra Przemysłu Spożywczego. Usiedliśmy przy kawie i zaczęła się rozmowa w nastroju dosyć swobodnym. Zacząłem od opinii mojej o zmianie na stanowisku Ministra i mojej opinii o doktorze Sztachelskim. Stwierdził, że gdyby nie zrezygnował do zmiany by nie doszło i postawił rodzaj pytania, że stosunki z sekretarzem Wichą nie układały się dobrze. Odparłem, że nigdy nie wspominał Minister Sztachelski o swym niechętnym stosunku do sekretarza Wichy, wręcz przeciwnie, w jednej z rozmów, kiedy mówił mi o zmianie na stanowisku Ministra stwierdził, że mogę liczyć na oparcie u sekretarza Wichy. Sekretarz Moczar stwierdził, że Minister Sztachelski to bardzo inteligentny, dużej kultury i szlachetności człowiek, ale że miał za miękką rękę, dopuścił do spraw takich jak afera G. z lekami i innych. Powiedziałem, że P. i G. uchodzili w Ministerstwie za ludzi Ministra Spraw Wewnętrznych, że G. był sekretarzem organizacji partyjnej w Ministerstwie Zdrowia. A Minister Sztachelski zwalniając ich z pracy jeszcze przed procesem K. i ujawnieniem ich działalności był ostro krytykowany przez niektórych ludzi.

Wróciłem jeszcze raz do sprawy mego mianowania i do zastrzeżeń jakie wysuwałem w rozmowach z tow. Nieśmiałkiem i tow. Kuźbą przy okazji składania ankiety i życiorysu. Dodałem do tego, że ani pochodzenie socjalne ani przynależność w czasie okupacji do organizacji ZOR (Związek Odbudowy Rzeczypospolitej) czy AK ani fakt, że jestem bezpartyjny, nie będą działały na korzyść mojej pracy na stanowisku Ministra; przerwał tę rozmowę i zaproponował jako temat sprawy resortowe. Jakie widzę najważniejsze sprawy obecnie.

Zacząłem od przedstawienia kryzysu zaufania do Ministerstwa Zdrowia i Opieki Społecznej ze strony społeczeństwa, służby zdrowia i władz terenowych, na skutek procesu K. i jego następców (G., P.) oraz aresztowania T.. Prosiłem aby procesy nie były prowadzone publicznie poza publicznym ogłoszeniem wyroków, a ze swej strony stwierdziłem, że jesteśmy zainteresowani aby sprawy możliwie szybko i radykalnie zostały doprowadzone do końca. Widzę też potrzebę dalszych zmian w składzie osobowym Ministerstwa. Sekretarz Moczar zgodził się z tym stanowiskiem i podzielił pogląd aby dalszym procesom nie nadawać rozgłosu.

Poruszyłem następnie sprawę ubytków w kierowniczej kadrze Ministerstwa oraz tendencji do redukcji etatów administracyjnych i stąd potrzeby reorganizacji resortu, podziału zadań Centrali. Wojewódzkich Wydziałów Zdrowia i instytutów. Tym tematem nie był zainteresowany i zapytał jak przedstawia się koordynacja nauki w dziedzinie medycyny w PAN, Akademiach Medycznych, instytutach. Podałem, że Wydział VI PAN współpracuje z Radą Naukową przy Ministrze Zdrowia, ale że w tej dziedzinie można jeszcze wiele poprawić i że jest potrzeba ułożenia współpracy z Komitetem Nauki i Techniki, który dysponuje etatami i opiniuje etaty. Moczar stwierdził, że widzi potrzebę ściślejszego nadzoru nad działalnością naukową, zwłaszcza nad wyjazdami za granicę, które nie są dostatecznie planowane, kierowane, nadzorowane i egzekwowane i że oczekuje w tej dziedzinie programu z resortu zdrowia. Drugi temat to sprzęt, wyposażenie, odczynniki, leki, postęp techniczny i nasza ekspansja. Prosił o przedstawienie oceny i programu. Oczekuje, że Minister Zdrowia będzie egzekwował od przemysłu chemicznego postęp w lekach, gdyż na razie eksportujemy aspirynę. Oczekuje w tej dziedzinie informacji i inicjatywy. Stwierdził, że widzi inaczej rozwiązywane sprawy gospodarcze resortu zdrowia i opieki społecznej. Resorty gospodarcze powinny więcej pomagać, kupować sprzęt, wyposażać zakłady; nie precyzował jak to ma być robione, a na poruszone przeze mnie sprawy inwestycji dotyczących np. domów pomocy społecznej, domów starego człowieka, budowanych przez związki zawodowe stwierdził, że to inne zagadnienie. Oczekuje on wielu sprzeciwów i konfliktów przy nowym postawieniu spraw resortu i nowego programu i obiecuje pomoc w razie konfliktu. Potem wszedł Urbanowicz; poruszono jeszcze współpracę Ministerstwa Zdrowia i Opieki Społecznej oraz Ministerstwa Obrony Narodowej i pożegnałem się ze względu na termin akademii. Koniec rozmowy 14.30. Po wyjściu tow. Nieśmiałek wrócił do sprawy P.. Powiedziałem, że w przyszłym tygodniu porozmawiamy.

Godz. 15.00 Akademia, przemówienie, długie oklaski; nie wiem jeszcze jak je tłumaczyć.

 

Sobota 20.07. godz. 11.00.

Wizyta przewodniczącego Związków Zawodowych Pracowników Służby Zdrowia doc. Mula. Oferuje lojalną współpracę, krytykując ostro Rutkiewicza. Zapowiada zmiany w składzie Zarządu Związku. Prosi o spotkanie w połowie sierpnia z zarządem, a z końcem września z plenum Zarządu Głównego. Z kandydatów na wiceministrów wymienia P. i G.. O pierwszym nic sam nie może powiedzieć (chyba podpowiedziany), a drugiego dobrze ocenia z pracy związkowej. Za dużo mówi i nie działa przekonywująco, zobaczymy. O 14.00 rozmowa w PZH z Załęską i Kuleszą w sprawie polio. Sytuacja epidemiczna niedobra, sprowadzenie szczepionki odwleka się. chyba że trzeba będzie sprowadzić drażetki Czumakowa. Po południu o 16.00 wyjazd do dzieci z Ewą do Żabiego Rogu.

 

24.07.1968 godz. 5.50

Wczoraj wtorek 23.07. dzień poświąteczny, a raczej po dwóch świętach, bo dzień 22 lipca wypadał w poniedziałek. W pracy ani śladu urlopowego okresu; rano w PZH ocena sytuacji epidemiologicznej polio - niekorzystna. Przybyło znowu 19 nowych podejrzeń i w tych miejscowościach gdzie przeprowadzono szczepienia były też nowe przypadki. Również rozmieszczenie zachorowań w woj. zielonogórskim, gdańskim i w niektórych powiatach woj. łódzkiego (Sieradz), koszalińskiego i szczecińskiego (Szczecin). Trzeba zmienić koncepcję szczepień i albo za radą Czumakowa szczepić drażetkami albo sprowadzić trzeci typ. Kańtoch doręczył mi list odręczny Cockburna z dopiskiem Sabina - doradzają szczepienia typem 3. W Ministerstwie poprosiłem o spotkanie kolegium wewnętrzne, powiadomiłem o sytuacji polio i o decyzji sprowadzenia szczepionki typu 3. Przekazałem również informację z rozmowy z wicepremierem Nowakiem, premierem Cyrankiewiczem oraz sekretarzem Moczarem. Ostatnią rozmowę przekazałem z wyszczególnieniem zadań i jego życzeniem przygotowania informacji o sprawach:

  1. oceny i propozycji resortu w dziedzinie nauki rozwoju i koordynacji badań naukowych
  2. oceny i programu wyjazdów naukowych
  3. oceny zaopatrzenia w sprzęt zakładów służby zdrowia i wniosków resortu oraz sprawy leków; nadzór nad produkcją zakładów chemicznych
  4. oceny i wniosków w sprawie prywatnej praktyki lekarzy.

Sprawami nauki ma zająć się Rada Naukowa oraz Departament Szkolnictwa Wyższego i Nauki. Sprawami wyjazdów za granicę ci sami oraz Biuro Współpracy z Zagranicą. Sprawy zaopatrzenia i sprzętu ma nadzorować prof. Secomski, sprawy leków i chemii będą czekać na powrót Ministra Rutkiewicza.

Po zebraniu dłuższa rozmowa z dyr. P. i omówienie spraw pilnych lecznictwa. Potem rozmowa telefoniczna z prof. Raską z WHO. Obiecuje przysłać trochę szczepionki typu 3 i zawiadomić dziś o możliwościach zakupu. Rychard i Załęska zbierają informacje z ZSRR i Zagrzebia. Telefonował Nieśmiałek w sprawie dalszej rozmowy; umówiłem się. że uzgodnimy ją w kolejnej rozmowie telefonicznej.

 

 

24.07.1968 godz. 23.15

Rano 7.30-8.50 - PZH - dalszy niepomyślny rozwój sytuacji poliomyelitis; nasila się w woj. poznańskim i Poznaniu i rozszerzają się zachorowania na sąsiednie województwa. W ministerstwie rozmowa z Kozłowskim, który awizuje wnioski Komisji kadrowych. Mają wystąpić z propozycją zwolnienia G. i Ż. w związku ze sprawą K., podobno są fakty przeciw nim przemawiające. Są również zastrzeżenia do łączenia dwu odpowiedzialnych kierowniczych funkcji przez prof. G.. przy równocześnie ciągłych pobytach za granicą. Powiedziałem, ze jak otrzymam materiały i uzasadnienie, to sprawę rozpatrzę i zastanowię się jak zdecydować. Są również wstępne ale powtarzające się akcenty niechęci do dyr. S. oraz prof. K., ale bez wskazania określonych zarzutów. Rozstrzygnięcie tych spraw nie będzie łatwe.

0 11 wizyta Janka Oszackiego i moja prośba aby zrezygnował ze Zjazdu Chirurgów na rzecz dyskusji technicznej WHO w Warnie. Obiecał poczynić w tym kierunku przygotowania i starania. Wiąże nadzieje ze zmianą w ministerstwie i obiecuje pomoc. Telefon Raski w sprawie szczepionki polio. Mają wysłać dar 70 000 porcji typu 3 z WHO i dalsze informacje o możliwościach zakupu. Czas ucieka i działa przeciw nam - już ponad 200 podejrzeń o zachorowaniach.

Rozmowa z Krotkiewską o sprawach aktów prawnych. Chcę sfinalizować uzgodnienia z Ministerstwem Handlu Wewnętrznego i Ministerstwem Przemysłu Spożywczego i Skupu. Dr Krotkiewska odradza Palmowską jako sekretarkę i doradza Szymankiewicz. Podziękowałem za radę i powiedziałem, że sprawa pozostaje otwarta.

Godz. 14.30 Wojciechowski przywiózł Nieśmiałka. Rozmowa o składzie kierownictwa. W długiej rozmowie uzasadnił propozycje na wiceministrów. Na pierwszym miejscu P. - ma być spokojny - kilkakrotnie podkreślił, że spokojny, lojalny, pracowity, dobrze zna służbę zdrowia (lecznictwo) w wojsku, habilitowany. Na drugim miejscu M. z woj. krakowskiego. P. z woj. wrocławskiego. G. z Kielc i B. w perspektywie. Na moje luźne pytanie i ponowne wskazanie na K. odpowiedź, że za wcześnie, o S., że już przechodzi swój szczyt i nie rokuje na przyszłość ze względu na stan zdrowia, o P.. że stary (59 lat), o Ś., że niedojrzały i za wcześnie oraz niedoświadczony. Skład Kolegium - D. - ma być zmiana w jesieni z powodu wzroku, słuchu i wieku, B. - porządny i bardzo uczciwy człowiek ale mękoła; zostawia wolną rękę. Powiedziałem, że to sprawa października, gdyż przede wszystkim chcę kompletować kierownictwo. Powtórnie krytyczne uwagi co do Rutkiewicza, że dojrzał do emerytury i w październiku trzeba sprawę zakończyć. Jego zdaniem nie będzie z niego żadnej pomocy. Nieśmiałek ma na 4 dni iść na urlop, ale wrócił Witaszewski. Prosiłem o nadesłanie akt personalnych P. i G. abym mógł przygotować się do ewentualnego przedstawienia i uzasadnienia kandydatów Premierowi - powiedziałem, ze M. i P. znam.

 

28.07.1968 godz. 12.25

Przez trzy dni ani słowa w zapiskach. Urwanie głowy z poliomyelitis i zwykłą pracą.

We czwartek 25.07 od rana kończyłem artykuł do Przeglądu Epidemiologicznego w sprawie badań chorób przewlekłych układu oddechowego w Krakowie. Artykuł jest nie do końca przemyślany. Okazja jest ważna, bo ma on zapowiedzieć i otworzyć drogę serii prac z badań epidemiologicznych w Krakowie, które mają być poligonem ćwiczebnym epidemiologii chorób niezakaźnych. Miałem do wyboru oddać do druku nienajlepszy artykuł, w którym zwracam jednak uwagę na przyszłościowe znaczenie epidemiologicznych badań chorób przewlekłych lub milczeć i nie wykorzystać tej okazji. Wybrałem pierwsze wychodząc z założenia, że lepiej przebijać drogę niedoskonałym narzędziem ale poruszać naprzód i zbliżać do celu niż trwając w ambitnym przekonaniu, że praca oddawana do druku ma być nienaganna i rezygnować równocześnie z powolnych kroków naprzód. Dałem do przeczytania Sawickiemu i D. Naruszewicz, zrobiłem jeszcze drobne poprawki i oddałem do druku. W Ministerstwie znowu sterty spraw do załatwienia i ciągle telefony - głównie o protekcję na studia. Wśród nich zaskakujący telefon Ministra Wieczorka z zapytaniem o imię syna i córki (Magdy), gdyż chce interweniować w sprawie przyjęć do szkoły i na studia. Prosiłem aby mnie nie wprowadzał w kłopotliwe położenie bo sam muszę odmawiać prośbom o interwencję w sprawie studiów medycznych. Za radą Krotkiewskiej podpisałem pismo do Wieczorka o zgodę Premiera na urlop bezpłatny w PZH. Te drogę doradza, aby mieć jakiś „papier” na takie załatwienie sprawy i uniknąć kłopotliwej sytuacji występowania o zgodę do Dyrektora PZH, który mi podlega. W stosunku do obecnego Dyrektora takie postawienie sprawy jest przypuszczalnie właściwe.

 

Piątek 26.7.1968

Krótko w PZH, potem 1½ godziny na Miodowej i do Ministerstwa Górnictwa na wręczenie nagród laureatom II Konkursu Ochrony Powietrza przed Zanieczyszczeniem. Był P. Jaroszewicz; krótka rozmowa w życzliwym tonie, zapowiedź protekcji o przyjęcie na studia. Uważa, że należy zwiększyć limit przyjęć dla protegowanych. Powiedziałem, że to wymaga rewizji kryteriów i należałoby robić w porozumieniu z Ministrem Oświaty i Szkolnictwa Wyższego. Potem uroczystość. Na sugestię P. Jaroszewicza i Mitręgi musiałem powiedzieć kilka słów. Potem lampka wina i rozmowa z laureatami na tematy ochrony powietrza i wód. Jaroszewicz ma dobry i błyskotliwy sposób mówienia, nie bez złośliwych aluzji, ale pozbawionych przesady i raczej w tonie żartobliwym, który nie dotyka delikwenta. Po powrocie rozmowa z Wojteckim na temat materiałów, które zostawił. Potem rektor Stefanowski na trudne tematy Fuksa, Szapiro i Mazurka. O Fuksie mówi, że się pospieszył z deklaracją wyjazdu i że go szkoda. O Szapiro, że naraził się gadulstwem, ale że inteligentny i dobrze by było go utrzymać. Mazurka byłby gotów złożyć w ofierze. Potem sprawy wewnętrzne, Wróblewski, Żebrowski, Rychard, Załęska. Telefon do Jagielskiego z podziękowaniem za gotowość pomocy o przyjęcie Magdy. Wieczorem wizyta u dr. J. - umiera na raka, rozmowa o synu i G., Daje mu dobrą ocenę ale zna go mało.

 

Sobota 27.7.1968

Rano godzina w PZH, zapowiedź szczepionki z Londynu. Załatwi Magdzik. Telegram z Moskwy, że dadzą szczepionkę w przyszłym tygodniu. Telegram do Raski, że rezygnujemy z innych źródeł. Notatka do prasy - liczba zachorowań około 225. Wizyta Chrapowickiego z prof. Lejmbach w sprawach ośrodków Matki i Dziecka w województwach. Zaproponowałem dyskusję w jesieni w niewielkim gronie. Potem Komorowski wraz z Prezesem Unii Walki z Rakiem na kraje wschodnioeuropejskie. Potem wizyta Ministra Nigerii dr. P Adetoro. Rozmowa z Załęską i wytyczne do szczepień. Po południu o 17, do Ministra Sztachelskiego. Zreferowałem mu rozmowy z wicepremierem, premierem i sekretarzem. Ocenił jako pomyślne i dał bardzo dobrą ocenę Moczara. Radził zatrzymać Palmowską. Jako kandydatów - pierwszy na wiceministra M. potem ewentualnie G. ale trzeba go zobaczyć. O P. chodzą wieści, że doktoryzował się na problematyce onanizmu. Ładna historia o wiceministrze, który był doskonały, ale dużo serca wkładał w sprawę środków antykoncepcyjnych, co dawało pole do uwag na temat antykoncepcyjności Ministra Zdrowia. Specjalista od onanizmu może nam przydać niemało złośliwych uwag. Ponadto podobno intrygant. Uzgodniliśmy, że jedynie wówczas gdyby P. był kandydatem Moczara i gdybym go przyjął jako wiceministra, na którego pomoc mogę liczyć z poręczenia Sekretarza KC. Potem rozmowa o J. Rutkiewiczu; radzi również aby go nie bronić, że nie będzie z niego żadnego pożytku. Ponadto radzi przygotować zręby programu na przyszłość i poważną wymianę kadr w Ministerstwie Zdrowia. Rozmowa trwała prawie 3 godziny. Bardzo mi pomogła i naświetliła wiele spraw. Niektóre cenne informacje jak to, że P. w rozmowach wstępnych wypadł słabo, a M. dobrze. Że M. jest kandydatem W.. Tego typu cenne uwagi i naświetlenia bardzo pomocne w dalszych rozmowach.

 

30.07.1968 godz.20.15

Wczoraj poniedziałek (29.07.) cięższy od i tak ciężkich ostatnich dni. Rano przegląd sytuacji poliomyelitis, ale jeszcze nie skończyli analizy. Od 9.30 młyn na Miodowej. Ciągle interwencje o studia. O 10.00 krótkie zebranie tymczasowego kolegium, potem spotkanie z zespołem kadrowym, czyli komisji od obcinania etatów. Dalsze propozycje redukcji; tego już nie można kontynuować dotychczasowym systemem z miesiąca na miesiąc bez zasadniczych zmian organizacyjnych. Potem kilka wizyt i przyjęcia w sprawach skarg i zażaleń. Bardzo ciężkie sprawy wśród nich B. zwolniona z Akademii Medycznej za córkę, męża i chyba własną postawę, ale nie można jej pozbawić możliwości pracy z chorymi. Około 15.00 wizyta przedstawiciela WHO w sprawie kursu inżynierów sanitarnych i jeszcze na podwórzu interesanci w sprawie studiów. Po południu redaktor z telewizji w sprawie polio, wieczorem referat z czerwonki na kongres w Teheranie i telefon Tadka o upadku Mamusi. Dziś telefon do Nowej Huty i wiadomości od Kuki i Staszka Kownackiego o złamaniu szyjki kości udowej nogi porażonej. To już przekreślenie szans rehabilitacji.

Dziś rano (30.07) poprawki referatu z czerwonki, a w PZH oddanie prac mgr Milewskiej do przygotowania tabel i wykresów z wirusowego zapalenia wątroby do Teheranu. Nie wiem czy zdążę z tym referatem. I znowu młyn na Miodowej, ale odrobiłem wiele poczty zaległej. Rozmowa z K., D. i W. w sprawie lecznicy. Sprawozdanie K. - trzeba będzie wymieniać ludzi. Telefon Nowaka z życzeniem Marszałka, aby szczepić dzieci w Ciechocinku, bo ma tam wnuka. Bardzo trudna praca gdy wszyscy będą chcieli decydować w tym resorcie. Wieczorem o 20.00 wróciła Anna, bardzo uradowana nowymi obowiązkami, ale powiedziała, że wie, że to dużo roboty. O 22 jadę na Centralny po Magdę i Piotra. Znowu o 20 przypadków więcej polio.

 

1.08.1968 godz. 6.30

Wczoraj (31.07) przygotowany ostatecznie tekst referatu na temat czerwonki w Polsce na Sympozjum w Teheranie oraz list do prof. Mofidi organizatora Kongresu i prof. Czuichoharha(?) organizatora sekcji. Sytuacja poliomyelitis - ponad 20 nowych zachorowań głównie w woj. szczecińskim. Zapowiedź szczepionki z Jugosławii na 2 sierpnia, a ze Związku Radzieckiego ma wyruszyć pociągiem dzisiaj. Ale trzeba ją rozlać i skontrolować, to kolejny tydzień. Zaczniemy więc szczepienia w przyszłym tygodniu, czyli około 6-7 w szczecińskim i gdańskim, a na terenie całego kraju w drugiej połowie sierpnia. Na Miodowej odrabiam najpilniejsze sprawy. Drugi dzień trwa rozmowa z K„ D. i W. w sprawie Dyrektora Administracyjnego Lecznicy i dyspozytora transportu. Wypożyczyli autokar Lecznicy Technikum Samochodowemu, wyposażyli go w lodówki i razem z wycieczką technikum zabrali się z rodzicami na wycieczkę do Bułgarii, podobno okrężną drogą. Donos anonimowy pracowników Lecznicy, pismo i telefon Prezesa NIK. Wysłany inspektor MZiOS potwierdził zarzuty. Rozmowa z G. Dyrektorem Lecznicy dowodzi, że Dyrektor Administracyjny to człowiek narzucony, o małych kwalifikacjach młody (34 lata), który dobiera sobie „swoich ludzi”, transport, rachuba, personalny (p.o. bez kwalifikacji), a szef transportu trudny we współżyciu. Dyspozytor transportu został zwolniony przez dyrektora; podpisałem zwolnienie Dyrektora Administracyjnego w trybie natychmiastowym, za nadużycie władzy dla własnych korzyści, odmówiłem zwolnienia natychmiastowego personalnego, bo sprawa wymaga zbadania jego winy.

Omówiliśmy redukcje pracowników Ministerstwa. Nie wykonali decyzji redukcji dr Krotkiewska, dyr. Śliwiński, dyr. Lidke. Sprawę biura prasowego odroczyłem do zbadania szczegółowego podziału zadań wśród pracowników, podtrzymałem decyzję w Departamencie Szkolnictwa i Nauki, z przekazaniem okresowym zadań zatrudnionym konsultantom, przyznałem rację Lidkemu i zgodziłem się na rezygnację z wymiany doświadczonego prawnika na młodego prawnika.

Rozmowa z Kamińskim - potwierdza kandydatury P. i G.; krytyczny w stosunku do wszystkich pozostałych. Rozmowa ze Śliwińskim o sprawach rekrutacji; podnieśliśmy procent przyjętych ze środowiska robotniczo-chłopskiego do 51.8%. Zdaniem Śliwińskiego będziemy za to płacić dużym procentem niezdatnych do kontynuowania studiów już po pierwszym roku. Ustaliliśmy prace przygotowawcze do nominacji rektorów.

 

3.08.1968 godz. 6.20

Wczoraj rano, przed wyjściem do pracy, przygotowałem wystąpienie w programie telewizyjnym na temat poliomyelitis. Dlatego brak notatki z 1.08. - Cofając się do dnia 1.8., z ważniejszych wydarzeń jedno - rozmowa z Witaszewskim. Poruszyłem na wstępie drobniejsze:

  1. działalność zespołów przeglądu kadry kierowniczej - zwróciłem uwagę, że dobór przedstawicieli MZiOS do zespołów instytutowych nie zawsze gwarantuje, ze podołają oni zadaniom pod względem merytorycznym,
  2. odznaczenie PZH i pracowników w PZH.

Nie zajął wyraźnego stanowiska ani w jednej ani w drugiej sprawie. Potem sprawa moich pracowników w Ministerstwie - czytaliśmy teczki P., M. i G.. Życiorys, a zwłaszcza przebieg pracy P. nie daje gwarancji. Ma wprawdzie dobre opinie, ale ciągle zmieniał zajęcie, niekiedy na własne żądanie, z zamiarem pracy naukowej, ale działalności naukowej ani śladu poza wzmianką, że tematem pracy doktorskiej są zmiany urologiczne w wojsku czy coś takiego, a pracy habilitacyjnej - zagadnienia organizacji ochrony ludności w wojnie atomowej. Ani za jeden, ani za drugi nie ręczę - powiedziałem, że poproszę o wykaz prac naukowych i pracę doktorską i habilitacyjną.

Ciekawy życiorys M.. Ładna karta z okupacji jedno aresztowanie i ucieczka z obozu, drugie aresztowanie i obóz. Zmiany nazwiska. Potem praca w Ministerstwie i zła opinia P. oraz S., ale bardzo dobra opinia Przewodniczącego WRN w Krakowie. Witaszewski stawia go jako odpowiedniego kandydata. A o P. mówi ze jest kandydatem nr 1. Proponuje oddać mu sprawy Rutkiewicza, które ja widziałbym raczej w rękach M.. Ciekawy, a może nawet najciekawszy życiorys i przebieg pracy G. - idzie o własnych siłach, uspołeczniony, habilituje się pracując na prowincji. Aktywny jako organizator służby zdrowia, jako działacz związkowy i partyjny. Ale muszę go sam obejrzeć - zobaczyć i porozmawiać.

Tych trzech pozostawiliśmy do dalszych rozważań. Na końcu nagle pytanie, co jest przyczyną epidemii polio, odpowiedziałem, że nie wiemy, ale podałem hipotezy zgodnie z dotychczasową naszą wiedzą na ten temat. Mówiłem o sprawie K. i procesach w Ministerstwie Zdrowia. Prosiłem o rozmowę na ten temat dla sformułowania oceny ludzi, jego i mojej. Powiedziałem o konieczności dużych zmian w Ministerstwie.

Wczoraj pod znakiem polio. Rozmowa z P. Jaroszewiczem o pomocy finansowej i projekcie uchwały. Powiedział, działajcie, a ja pomogę z finansami. Potem drugi telefon - przyjmijcie córkę Huszczy na medycynę. Powiedziałem, że w tej chwili nie mogę, ale obiecuję rozpatrzyć. Nalegał aby załatwić zaraz, że da limit, powiedziałem, że samych jego spraw mam kilka, że przedstawię całość, bo trzeba i Jabłońskiemu wyjaśnić zasady. Jeszcze nalegał, powiedziałem, że w tej chwili nie mogę ale postaram się załatwić i powiadomię. Potem narada z inspektorami i program szczepień polio. Wieczorem program w telewizji.

 

11.08.1968 godz. 12.00

Tydzień bez notatek. W ubiegłą niedzielę wyjazd z Ewą. Anną, Magdą i Piotrem w Bieszczady. Marysia na obozie harcerskim koło Piszu na Mazurach. Wyjazd o 7.30 zamiast o 6.00 jak planowałem. Po drodze Sandomierz, nic ciekawego, bo stara część w trakcie robót konserwacyjnych. Potem baranowski pałac czy zamek jak go tam nazywają. Bardzo ładnie odnowiony, ciekawe muzeum archeologiczne i przegląd przetwórstwa siarki. Ta ostatnia część mogła by być bogatsza zarówno pod względem eksponatów jak i strony geologicznej. Wieczorem dotarliśmy do Bukowca za Wołkowyją. Zgodnie z zapowiedzią P„ oczekiwała nas Pani Cz. Z nadleśnictwa. Bardzo wygodny pokój dla Ewy (2 tapczany, szafa, lodówka); zdumiewające jest to przeobrażenie wsi. Namiot dla dzieci i namiot kuchenny rozbiliśmy w obejściu, będzie swoboda w pozostawianiu go w czasie spacerów. Około 200 metrów dalej Solinka i możliwość mycia. 20 minut spacerem do zalewu, a raczej spiętrzonej Solinki.

Poniedziałek w południe spacerem nad zalew i kąpiel, piękna pogoda. Wieczorem na grzyby. Piękne prawdziwki w lesie bukowym, kształt, barwy i ilość przypomina dziecinne lata. Wtorek rano sam do lasu na grzyby i jeszcze około 20 prawdziwków, potem z dziećmi nad wodę, ale mało słońca. O godz. 16 do Krakowa przez Jasło. Pilzno. Kuka u Mamusi w szpitalu nowohuckim. Pojechałem po nią, ale do Mamusi dopiero we środę rano - Mamusia zrezygnowana, ale chce panować nad bólem, wzruszeniem i beznadzieją. Pod koniec wizyty dała się namówić na trochę jedzenia i uśmiechnęła się. Rozmowy z J.F. i tamtejszymi lekarzami, a potem z Jankiem Oszackim. Sytuacja bez większych nadziei na zrost samoistny, a o zabiegu nie chcę myśleć. Ze względu na serce i porażenie połowicze uważają, że nie ma i tak szans na chodzenie. Nie chcę jeszcze rezygnować z tego, ale zasadnicza sprawa to możliwość posadzenia na fotel. Pielęgnacja tam i opieka lekarska lepsza niż w dotychczasowych szpitalach Mamusi. Kraków jest może mniej błyskotliwy niż Warszawa, ale szkoła medyczna w nim chyba solidniejsza. W środę wieczorem powrót do Warszawy.

Czwartek, piątek i sobota spokojna praca i możliwość odrobienia zaległości. Zwierzchnicy na urlopach więc spokój. Przygotowuję referaty na Kongres Medycyny Tropikalnej w Teheranie. Wczoraj telefon Premiera z Juraty z zapytaniem o poliomyelitis - jaka sytuacja i co robimy. Jakie plany szczepień. Potem Władziu Barcikowski z pytaniami medycznymi i żona Premiera z zapytaniem czy szczepić 16-letnią córkę. Na końcu jeszcze raz Premier z obietnicą, że we wrześniu załatwimy sprawę zastępców. Wizyta pani z telewizji z informacją, że było wiele zapytań po moim wystąpieniu 2.08. i prośbą abym we środę 14.08. odpowiedział na pytania. Byłem trochę zaskoczony tą sytuacją ale zdaje się, że może to być jedna z form kontaktu ze społeczeństwem; jeżeli w miarę używana i dobrze przemyślana to może być cennym instrumentem.

Rozmowa z dr S. - redaktor Służby Zdrowia, na temat pisma. Ustaliliśmy koncepcję składu Rady Programowej i terminy spotkania dla omówienia programu na październik br., po spotkaniu przedstawicieli gazet służb zdrowia krajów socjalistycznych. Wracam jeszcze do czwartku po południu; rozmawiałem w PZH z prof. S.. Zaprosiłem go na rozmowę przed podpisaniem jego odwołania z katedry i funkcji prodziekana. Bardzo smutna rozmowa. Żalił się na kolegów z partyzantki i pracy konspiracyjnej i na Klinikę S.. Miał łzy w oczach gdy mówił o kraju, że to jest przecież jego kraj i wszędzie indziej będzie na obczyźnie. Sądzę, że zgłosił wyjazd do Izraela ze względu na dzieci. Że dzieci inaczej patrzą na te sprawy. Nie powiedział tego wyraźnie ale przebijało to ze wszystkiego co powiedział.

Sytuacja nie była pozbawiona również momentów zabawnych, gdyż w międzyczasie nadeszła Wiórowa, z którą miałem rozliczenia za referat na Seminarium ONZ, a w sąsiednim pokoju pracowała Aniela, jak okazało się znajoma z dawnych lat pracy komunistycznej S.

 

16.08.1968 godz. 6.00

Poniedziałek 12.08. - rano jak co dzień. O 10.00 na Miodowej spotkanie prowizorycznego kolegium informacja o sytuacji poliomyelitis. Jesteśmy przygotowani do szczepień w całym kraju. Informacja o konieczności opracowania programu organizacji MZiOS, wojewódzkich wydziałów zdrowia, powiatowych wydziałów zdrowia oraz nowego podziału zadań i obowiązków. Przyjęta została milczeniem.

Godz. 13.00 wizyta tow. Cichockiej z Wydziału Kadr KC oraz dr. Kamińskiego z Wydziału Administracji KC. Omawialiśmy sprawy kadr, wręczyła mi ocenę kadr MZiOS, nie całkiem aktualną, ale bardzo cenną dla przygotowywanych zmian. W zasadzie poglądy na przebudowę kadr podobne - Cichockiej i moje. Kamiński również przychyla się, że Ministerstwo wymaga podstawowej zmiany kadry. Potem z Kamińskim omówiliśmy dalsze prace nad przygotowaniem materiałów dla dyskusji sprawy praktyki prywatnej.

Potem przyjęcie skarg i zażaleń.

13.08. - wyjazd do Torunia na spotkanie z aktywem Zrzeszenia Studentów Polskich. Ciekawe spotkanie, ożywiona dwugodzinna dyskusja po moim wprowadzeniu na temat perspektyw medycyny, a zwłaszcza medycyny środowiskowej i zapobiegawczej. Wydaje mi się, że to może być właściwa forma pobudzenia współpracy medyków i techników do współpracy nad problemami zdrowia. Po drodze odwiedziłem kilka punktów szczepień na wsi, w miasteczkach i w mieście. W miastach organizacja bardzo dobra, nawet nadmiar personelu. Na wsi odwrotnie, służba zdrowia dobra ale mankamenty organizacyjne, zatłoczenie w pokoju szczepień. Można to uporządkować w kilka minut.

14.08. Rano bogaty program - przygotowanie do wieczornego programu telewizji - odpowiedź na pytania po audycji 2.08, wizyta Zarządu Głównego Związku Zawodowego Pracowników Służby Zdrowia - przyszli z bogatym programem, od płac po chęci współdecydowania w obsadzaniu stanowisk administracyjnych i innych w służbie zdrowia. Postawiłem jednak wyraźnie konieczność niezależnych decyzji administracji przy dążeniu jednak do współpracy ze ZZPSZ. Ustaliliśmy program dalszych spotkań, kiedy skompletuje się kierownictwo. W niektórych sprawach - jak BHP i odzież ochronna - ustaliliśmy sposób przygotowania.

Wieczorny program w telewizji nie był dobry; byłem zmęczony i nie wykorzystałem najlepiej tej okazji spotkania ze społeczeństwem.

Zapiski 1968 i 1972 - pełny tekst